Ile wystarczy postulantom do szczęścia? Dwie deski! Tej pięknej,mroźnej, acz słonecznej niedzieli nasz o. Magister zapakował nas do znajomego, niebieskiego busa i pojechaliśmy odkrywać nieznane. Od prawie tygodnia każdy myślał o zbliżającej się wyprawie, będącej prawdziwym chrztem bojowym, ponieważ, jak się okazał, nikt z nas jeszcze nie miał okazji jeździć na nartach. Tak więc przybywszy na stok powoli oswajaliśmy się z na nowo odkrywaną białą materią śniegu. "Jak się nie przewróci, to się nie nauczy" - w myśl tej zasady naszym upadkom niemal nie było końca. Jednak po oswojeniu się z nartami w lot pojęliśmy przynajmniej podstawy szusowania po stokach. Zabawa, choć krótka, była przednia. Słowem, bawiliśmy się jak małe dzieci. Zresztą, sami zobaczcie...








